Psie Sporty- Gdzie tu pies?

            Riley to mój pierwszy szczeniak, którego wychowuję od tak młodego wieku. Dlatego też, bardzo ważne jest dla mnie, aby już od samego początku popełniać jak najmniej błędów w jej szkoleniu. Ostatnio zauważyłam, że z pewnymi sprawami przestaje sobie radzić i postanowiłam zasięgnąć rady u kogoś kto zna się na tym lepiej ode mnie. Tak więc umówiłam się razem z Riley na indywidualne zajęcia z trenerem psów w moim mieście. Ponad godzinna rozmowa otworzyła mi oczy na wiele bardzo ważnych spraw i pewnie z nich chciałabym omówić właśnie w dzisiejszym poście.

Psie sporty stają się z dnia na dzień coraz bardziej popularne. Ludzie miesiącami, a czasem nawet latami szukają odpowiedniego dla siebie miotu. Szukają psa, który spełni ich oczekiwania czy to w agility, dogfrisbee albo obedience.
Sport to ciągła rywalizacja, chęć bycia najlepszym i dążenie do sukcesu. Oprócz tego, jest to oczywiście świetny sposób na rozwój, zbudowanie lepszej relacji oraz ciekawe spędzanie czasu z psem. Właśnie…z psem. Często podczas szkolenia zapominamy właśnie o nim.
Jako ludzie, chcemy w czymś widzieć szybko efekty. No bo po co robić coś co ich nie przynosi albo kompletnie nam nie wychodzi? Dlatego też, chcemy wszystko TERAZ, JUŻ, W TYM MOMENCIE! Mamy klapki na oczach i jedyne co widzimy to podium na którym stoimy z naszym psem (oczywiście nie chce tu wrzucać wszystkich do jednego worka. Jestem świadoma tego, że jest wiele ludzi znających potrzeby ich pupili i to je stawia na pierwszym miejscu). Chcemy ciągle posuwać się do przodu i do przodu. Nic w tym złego, przecież trzeba się rozwijać, a nie stać ciągle w miejscu, ALE…Psie sporty mają to do siebie, czy tego chcemy czy nie, uczestniczy w nich również pies. Zaskoczenie, prawda?haha. Niestety nie jest to człowiek i nie potrafi zapamiętać tylu rzeczy co my. Dlatego bardzo ważne są powroty do podstaw. Nawet do, wydawałoby się, najprostszego siad, bo jeśli nie będziemy go utrwalać to nawet z najłatwiejszą komendą, nasz pies może mieć problem. Potrzebuje on ciągłego balansu. Nie możemy wymagać jednego, gnać do przodu, uczyć nowych rzeczy i nagle wymagać znów tego co na początku. Dla nas wydaję się to wszystko takie banalne, ale dla niego już niekoniecznie. Dla przykładu komenda ,,do mnie". Przecież to zwykłe przybiegnięcie do nas, siad i czekanie. Dla psa jest to przybiegnięcie do nas, siad i czekanie. Jedna komenda kryje za sobą tyle czynności które należy wykonać. Trzeba przerwać to co się robiło dotychczas, dobiec do właściciela, usiąść, skupić się na nim i tak aż do zwolnienia.
Dzisiejszy post jest krótszy niż się spodziewałam, ale mam nadzieję, że zawarłam tutaj wszystko to co chciałam przekazać. Ściągnijmy z oczu klapki i skupmy się również na potrzebach naszego psa, a nie tylko na naszych. Zachowajmy balans, wracajmy do podstaw, utrwalajmy, a to wszystko wyniesie nas wyżej od tych, którzy się spieszyli. Może i zajmie to trochę dłużej, ale życie nauczyło mnie, że na niektóre rzeczy warto poczekać ;D Dlatego też, na sam koniec życzę wam przede wszystkim cierpliwości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz