Agility- nasza historia

            Jakiś czas temu wpadłam na pomysł, aby opisać trochę naszą historię z psim sportem jakim jest Agility. Trenujemy dopiero od niecałego roku, ale myślę, że to nie uniemożliwia mi podzieleniem się z wami naszymi przeżyciami.

Pomysł na rozpoczęcie treningów o dziwo nie narodził się poprzez oglądanie różnych agilitkowych filmików. Znałam ten sport, ale nigdy nie próbowałam czegoś robić w tym kierunku. Pewnego dnia byłam z wujkiem w Castoramie i przechodziliśmy obok działu z rurkami PCV. Coś w mojej głowie mówiło mi "Spróbuj, co ci szkodzi?". No i spróbowałam. Kupiłam na szybko wszystko co potrzebne i w domu za pomocą piły i nożyczek porozcinałam wszystko odpowiednio i ze sobą połączyłam.
Moim pierwszym stacjonatom było daleko do ideału. Były strasznie wysokie, a w dodatku tyczka przymocowana była na stałe. Oczywiście Fuks jak to Fuks, bał się na początku podejść do przeszkody. Zaczęliśmy więc metodę małych kroczków. Za każde bliższe podejście, a później dotknięcie, dostawał jedzenie. Kiedy już pokonaliśmy strach, wyjęłam poprzeczkę z kolanek i ustawiłam ją na stosie książek, tak aby przyzwyczaić go najpierw do małej wysokości i stopniowo ją zwiększać. Szło coraz lepiej i lepiej. Wzięłam obie przeszkody i ruszyliśmy na dwór na nasz pierwszy trening w terenie. Poniżej gif pokazujący moje cudowne pierwsze stacjonaty :D
Z czasem zrozumiałam, że taka przeszkoda nie jest odpowiednia dla psa. Zrobiłam więc projekt, pomierzyłam wszystko, wypisałam i pojechałam do sklepu tym razem z dokładną listą rzeczy do kupienia. Stworzyłam stacjonaty, które były bezpieczniejsze dla Fuksa, a DIY do nich jest tutaj. Oprócz tego, widząc, że psu podoba się ta zabawa, postanowiłam na allegro zamówić pierwszy tunel. Bałam się, że znowu będę musiała walczyć ze strachem. Jednak, gdy przyszła paczka i poszłam go rozłożyć, Fuks radośnie wskoczył do środka i jakby nigdy nic, zaczął sobie po nim chodzić. Nie powiem, zdziwiłam się bardzo, ale jednocześnie cieszyłam się, że przełamywanie strachu mamy już za sobą.
No i dalej jakoś to szło. Rozstawiałam torek, który nie był bardzo skomplikowany i ćwiczyłam. Zapisałam się również na zajęcia z agility u mnie w mieście, jednak pan, który je prowadził nie miał dużej wiedzy na temat tego sportu i skończyło się na tym, że jak tam przychodzę to sama układam trening i korzystam z takich przeszkód jak kładka, palisada czy huśtawka.
Zbliżały się wakacje, a w mojej głowie znów zaczęły pojawiać się pomysły na obóz z psem. Chciałam w końcu poćwiczyć na prawdziwym torze pod okiem kogoś kto się na tym zna. I tak właśnie zdecydowałam się na obóz agility z Iwoną Gołąb (więcej o nim tutaj). To on pokazał mi jakie błędy popełniałam w handlingu oraz czego jeszcze muszę nauczyć Fuksa. Dał mi on wielkiego powera do działania. Za rok na pewno znów wezmę w takim udział :D
Po obozie pomyślałam, że teraz jest dobry moment, aby spróbować swoich sił na pierwszych zawodach treningowych. Wcześniej pojawiły się plany, aby wziąć w takowych udział w annówce, jednak seminarium na którym byłam z Fuksem pokazało, że mamy duże braki jeśli chodzi o socjal. Decyzja tym razem padła na Puchar Hopsera i gdy się zapisaliśmy, rozpoczęliśmy przygotowania. Stworzyłam kolejne, lepsze stacjonaty (DIY) i zakupiłam porządny tunel, żeby przyzwyczaić Fuksa do wejścia w ciemności :D
Nasz debiut na zawodach nie był idealny, ale nie był też najgorszy. Pierwszy bieg zakończyliśmy DIS'em, ale kolejny skończył się pierwszym miejscem. Dokładniejszą relację z tego wydarzenia możecie przeczytać tutaj. Pokazały mi one nad czym jeszcze muszę popracować z psem i również dały mi wielką motywację do działania.
Fot. Ania Jagła
Początki były skromne, a teraz? Teraz jestem w trakcie budowy swojego własnego placu na którym będę mogła trenować z psami. Mimo iż jeszcze mało umiemy to ciągle idziemy do przodu i uczymy się nowych rzeczy. Zamierzam dalej jeździć na obozy i seminaria oraz brać udział w zawodach. W końcu odkryłam swoją prawdziwą pasję, która daje mi oraz psu wielką radość.

A jaka historia kryję się za waszą pasją? Koniecznie piszcie w komentarzach!

6 komentarzy:

  1. My dopiero zaczynamy,ale tak w sumie to wy dodaliście nam kopa do pracy we wrześniu zbudujemy sobie stacjonaty z waszego DIY.Przyjemnie czytało się ten wpis...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, Fuks to jeszcze S-ka, czy już M-ka? Patrząc na gifa z tymi absurdalnie wysokimi pierwszymi hopkami muszę przyznać, że ma piesek w zadku niezłą sprężynkę! To kiedy pierwsze oficjalne zawody? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fuks to S-ka, ale ja trochę zaszalałam z tymi stacjonatami na początku XD Co do oficjalnych zawodów to przed nami jeszcze długa droga. Dalej pracujemy nad socjalizacją, a oprócz tego musimy opanować strefowki i slalom, bo bez tego ani rusz :D

      Usuń
  3. O super skacze :D Ja aktualnie kompletuję tor i przyznam,że tak samo myślę,żeby hopki zrobić z rurek :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale fajna historia! Bardzo szanuje Ciebie za samozaparcie i motywacje do ćwiczeń i dalszej pracy z psem. Trzymam za Was kciuki!

    OdpowiedzUsuń