Początek
naszych wakacji zaczęliśmy bardzo pracowicie. Od 26 do 30 czerwca byłam razem z
Fuksem na obozie agility z Iwoną Gołąb w Neverlandii! :D Chciałam zrobić w
końcu jakiś krok w kierunku tego sportu, dlatego zdecydowałam się na te 5 dni
treningów. Przez ten czas naprawdę sporo się dowiedziałam i zrozumiałam, że
agility wcale nie jest takie łatwe na jakie wygląda.
Na miejsce przejechałam z niemałym stresem. Tak jak już
wcześniej wspominałam, był to mój pierwszy w życiu obóz. W Neverlandii byłam
już wcześniej na seminarium z frisbee, a więcej o nim możecie poczytać tutaj. Wchodząc do swojego pokoju nie
wiedziałam za bardzo co się dzieje. Jak się później okazało byłam w nim sama
mimo, że był czteroosobowy :D. W ogóle mi to nie przeszkadzało, a wręcz
cieszyłam się z tego powodu. Jadąc tam, miałam takie myśli, że chciałabym
jednak mieszkać sama.
Około godziny 8 mieliśmy śniadanie, a o 9 zaczynaliśmy
pierwszy trening. Na początku poszliśmy ułożyć tor, a następnie musieliśmy się z nim zapoznać. Byłam trochę przestraszona, bo jednak Fuks i ja byliśmy amatorami w
kwestii agility, a do tego dochodził jeszcze nasz problem z tunelami. Na
szczęście, po śniadaniu rozmawiałam z Iwoną i przedstawiłam jej wszystkie
problemy z jakimi się zmagamy. Dzięki temu na pierwszych zajęciach nie musieliśmy
robić skręconych tuneli, a podchodziliśmy do tego tematu małymi krokami. Po
pierwszym dniu spędzonym na torze, dotarło do mnie, że ten sport wcale nie jest
taki prosty jaki się wydaje. Dowiedziałam się jakie błędy popełniam i jak je
naprawić. Poza tym dostaliśmy z Fuksem sporo pracy domowej. Dzięki temu, że
byłam w pokoju sama, mogłam większość zadanych ćwiczeń wykonywać właśnie tam
bez żadnego skrępowania.
Każdego dnia treningi odbywały się mniej więcej o godzinie 9, a kończyły maksymalnie o
13. Każdy z nich był dostosowywany do poziomu danego uczestnika i psa co
zasługuje na duży plus! Później mieliśmy przerwę kilkugodzinną oraz obiad.
Następne wejścia były o 18 i trwały do godziny ok. 20. Oczywiście pogoda nie
mogła nam dopisać i na wieczornych zajęciach zwykle zaczynał padać deszcz.
Zdarzyło się nawet jedne odwołać ze względu na taką ulewę. Nie był to
natomiast czas stracony. Dowiedzieliśmy się nieco o psiej anatomii i o tym co
robić, aby zmniejszyć ryzyko kontuzji (m.in. jak wykonać psi masaż). Później w
ramach urozmaicenia mieliśmy trening fitness :D Wszystko mijało w bardzo
pozytywnej atmosferze.
Ostatniego
dnia towarzyszyły mi dziwne emocje. Z
jednej strony cieszyłam się, że wracam do domu, bo w końcu będę mogła rozpocząć
realizacje swoich planów na wakacje. Z drugiej strony było mi strasznie przykro, że to już nasz ostatni
trening tutaj. Najbardziej odczuwałam to podczas montażu filmiku z wyjazdu.
Oglądając te wszystkie nagrania chciałam znowu się tam przenieść i przeżyć to
wszystko jeszcze raz. Mimo tego, że mój charakter jest taki, że jednak wole
spędzać czas sama i mało integruje się z innymi (przez co cały obóz spędziłam
tylko z Fuksem) to jednak będzie mi brakowało tych wszystkich śmiesznych
sytuacji jakie miały tu miejsce oraz codziennych treningów, które motywowały
mnie do dalszej pracy. Mogę z całą pewnością powiedzieć, że to nie były moje ostatnie
zajęcia z Iwoną :D Jeśli kiedyś będzie możliwość pojechania do niej na seminarium
to na pewno skorzystam. Kto wie, może i za rok również wybiorę się tu na obóz?
Czas pokaże. Na razie bierzemy się za odrabianie naszej pracy domowej i
poprawianie błędów w handlingu.
A wy braliście kiedyś udział w takim obozie bądź seminarium?
Jeśli tak, koniecznie piszcie w jakim, gdzie, kiedy i z kim :D
Pozdrawiamy!
Super post i filmik :D My bardzo możliwe, że pojedziemy za rok z Shiralem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy! :D
https://agilitynaszeprzygody.blogspot.com/
Super że mogliście brać udział w takim seminarium! :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w odrabianiu pracy domowej!
Fajnie, że pomimo hejtu jaki niedawno został wylany na tą panią, nadal szkoli i robi to, na czym sie naprawdę zna :)
OdpowiedzUsuńObóz lub chociaż seminarium z osobą, która zajmuje się agility i tylko agility to jedno z moich marzeń, którego jeszcze nie udało mi się zrealizować, ale zacieram rączki i czekam, aż będzie możliwe jego zrealizowanie! Zastanawiam się właśnie nad eventem z Iwoną Gołąb, naprawdę warto? Nawet osoby trenujące w zerówkach są (że tak to ujmę) mile widziane i szanowane? :D
OdpowiedzUsuń