3 marca w mojej poprzedniej szkole odbyły się dni otwarte. O dacie dowiedziałam się dopiero w ferie, ale sam plan wystąpienia razem z Riley zrodził się w mojej głowie już dawno temu, kiedy jej jeszcze na świecie nie było ;D. Wszystko dlatego, że rok temu miałam możliwość zrobienia takiego pokazu razem z Fuksem. Oczywiście wykorzystałam okazje, a o tym jak nam poszło, możecie przeczytać tutaj.
Niestety czasu było mało, aby odwiedzić moją panią od
biologii, więc po zdobyciu jej numeru napisałam czy jest możliwość, abym z Riley
przyszła. Jak możecie się domyślić, była taka możliwość.
Dzień przed, czyli dokładnie w piątek, spisałam listę
sztuczek jakie chciałabym pokazać, a potem poukładałam je w odpowiedniej
kolejności. Po tym wszystkim wzięłam karmę do ręki i przećwiczyłam układ, żeby
sprawdzić czy wszystko będzie grało i mi, i psu. Grało. Wyprałam drybed'a,
spakowałam do plecaka szarpaki, karmę, wcześniej pokrojone parówki, bidon z
wodą no i miskę potrzebną do wykonania jednej sztuczki. Przyznam, że wieczorem
złapał mnie lekki stres. Bałam się po pierwsze tego czy Riley nie będzie się
bała klasy i takiego tłumu ludzi, po drugie czy nie będzie zbyt bardzo
rozproszona (ludzie bardzo ją ekscytują), a po trzecie czy będzie chciała
wykonać dane sztuczki (najbardziej obawiałam się cofania, gdyż komenda wymaga
oddalenia się ode mnie).
No i nadszedł ten "straszny" dzień. Rano wyszłam z
nią dwa razy na sikupę, aby mieć pewność, że nie zaskoczy mnie niczym w szkole.
Wszystko zaczynało się o godzinie 10:00, ale wcześniej dogadałam z panią,
abyśmy mogły przyjść wcześniej, tak żeby Riley na spokojnie zaznajomiła się z
klasą. Tak więc po sprawdzeniu czy aby na pewno wszystko spakowałam, wsiedliśmy
do auta i na miejscu znaleźliśmy się o godzinie 9:20.
Powiem szczerze, że nieco stresowałam się samym wejściem do
szkoły. Jak się później okazało, niepotrzebnie. Wszyscy powitali szczeniaka
pozytywnie i jedynie dopytali czy wszyscy na pewno wiedzą, że się tu pojawi. Riley
w szkole czuła się jak ryba w wodzie. Ogonek latał jak szalony, a gdy znalazła
się już w klasie, złapało ją ADHD. Obwąchała każdą ławkę i kąt w sali, a potem
chwile się ze mną pobawiła. Zaniosłam jej rzeczy na zaplecze i tam też
rozłożyłam drybeda, aby miała na czym odpoczywać po pokazie.
Kiedy w klasie zebrało się parę osób, które pomagały w
przygotowaniu jej na dni otwarte, Riley nie mogła się powstrzymać i musiała się
z każdym z osobna przywitać. Kiedy emocje nieco opadły, szczeniak wykończony
swoją pracą, jaką było wycałowanie każdego człowieka, który znajdzie się w
pobliżu jej wzroku, postanowiła się położyć i przespać. Dla mnie było to na
korzyść, gdyż miała ponad półgodziny odpoczynku przed pokazem, więc mogła na
spokojnie zregenerować siły.
Wybiła godzina 11:00, czyli godzina pokazu. Stres we mnie
wzrósł, bo powróciły myśli z zeszłego wieczoru. Odgoniłam je jednak od siebie i
postanowiłam wyjść na pełnym luzie. Nie chciałam wywierać na niej dużej presji,
miała to być przede wszystkim zabawa. Wyszłam na środek i odetchnęłam z ulgą
widząc wpatrzone we mnie psie oczka. Wzięłam do ręki parówki i rozpoczęłam pokaz.
Riley wykonywała z ogromną chęcią każde polecenie. Wcześniej pisałam, że
obawiałam się cofania, prawda? Nie było się kompletnie czym martwić, bo
szczenie było wpatrzone we mnie na tyle, że nawet śmiechy dzieci, które
odsuwały się aby zrobić jej miejsce, nie robiły na niej wrażenia. Była nawet
sytuacja, że jedna dziewczynka chciała ją pogłaskać w trakcie pokazu i chyba
nawet się jej udało. Podczas cofania Riley znalazła się bardzo blisko niej,
więc wykorzystała sytuacje a jej ręce znalazły się na jej tyłku. Nie powiem, że
nie zirytowała mnie ta sytuacja, gdyż raczej rodzice powinni mówić swoim
dzieciom, że gdy pies pracuje, nie wolno mu przeszkadzać. Co prawda Riley
kompletnie to zignorowała i wciąż była wpatrzona we mnie, ale co jeśli na jej
miejscu znalazłby się Fuks? Jednak nie wszystkie dzieci są tak wychowane, bo to
co mnie miło zaskoczyło to fakt, że dwaj chłopcy z klasy podstawowej widząc
szczeniaka, nie pchali do niej łap jak to było w przypadku innych, tylko
grzecznie zapytali czy psa można pogłaskać. Zdecydowanie zachowanie na plus i
mam nadzieję, że będzie coraz więcej rodziców uświadamiających swoje pociechy,
że aby zwierzaka pogłaskać trzeba najpierw zapytać. Wracając już do pokazu,
jego reszta minęła równie dobrze co początek. Największą furorę zrobiła
zdecydowanie sztuczka "akuku" oraz wrzucanie ołówka do miski (chociaż
"akuku" zdobyło większą ilość głosów pt: "awww" :D)
Chwila przerwy i okazało się, że przyszli kolejni widzowie, oczekujący
zobaczenia super wytresowanego pieseczka. Nie mogliśmy ich zawieść i zrobiłyśmy kolejny
pokaz, ubogi o parę sztuczek. Poszło nam tak samo dobrze jak za pierwszym razem,
co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu jak cudownego mam psa.
Na koniec oczywiście mam przygotowany filmik z całego pokazu,
abyście i wy mogli zobaczyć jak nam poszło :D
Riley wczoraj
miała naprawdę potężny socjal i szczerze powiedziawszy to wszystko co przeżyła nie
zrobiło na niej większego wrażenia, a nawet jej się podobało. Kocha wszystko co
się rusza, co mimo wielu wad, ma także wiele zalet. Pierwszy raz miała do czynienia
z dziećmi i również zachowała się wzorowo. Pełen spokój, a czasami nawet ignorancja
niektórych zachowań. Każdy ją pokochał od pierwszego wejrzenia, zupełnie tak samo
jak ją podczas pierwszej wizyty w hodowli.
Świetnie wam poszło :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie pracowała :D
OdpowiedzUsuńZawsze chciałam wystąpić z psem w szkole, ale jak na razie się nie udało :P
OdpowiedzUsuńŚwietnie wam poszło! :D
Super !!
OdpowiedzUsuńPrześliczny piesek. <3 Gratuluję Wam sukcesu. Obie takie utalentowane. :)
OdpowiedzUsuń