Obóz Agility ,,Junior Camp ✬ Iwona Goląb ✬''

            Ponad rok temu, gdy pisałam ten o to post, również dotyczący obozu agility, powiedziałam, że może za rok wybiorę się na niego znowu. Napisałam może, ale wiedziałam że na 100% tam zawitam raz jeszcze, no i zawitałam :D

Tym razem na miejsce przyjechałam już trochę pewniejsza siebie. Znałam już to miejsce, Iwona znała mnie, a z Fuksem zrobiliśmy sporo postępów, więc nie czułam się jak osoba zielona w temacie. Zdążyłam jeszcze zajechać na śniadanie, a zaraz po nim zaczęło się zapoznawanie z torem. Podczas niego w sumie poznałam się ze wszystkimi dziewczynami i razem dyskutowałyśmy o różnych kombinacjach na jego przebiegnięcie.
Dzięki mojej pracy z Fuksem, mogliśmy na obozie biegać już dłuższe sekwencje. Cieszyło mnie to, bo po pierwsze zobaczyłam, że naprawdę zrobiliśmy postęp, a po drugie mogłam poćwiczyć bieganie dłuższych torków przed zawodami i tak samo Fuks. Na obozie nie byłam jednak tylko z nim, razem z nami była również Riley. Z nią niestety nie udało się jeszcze dojść do takiego poziomu jak z Fuksem, dlatego też robiłyśmy same podstawy jak np. wysyłanie do tuneli, outy czy wysyłanie do przodu.
Dni zaczynaliśmy bardzo wcześnie, a to wszystko ze względu na to, że trafiliśmy na falę upałów. Już o 7 rano, na dworze piekło słońce, ale jeszcze dało się wytrzymać. Potem robiło się coraz gorzej. Mimo to Fuks i Riley nieźle sobie radzili. Tak wczesna godzina sprawiała, że nie raz zdarzyło mi się na zajęcia spóźnić. Każdy z nas miał po 4 wejścia, jeśli się nie mylę. Ja miałam 8 ze względu na to, że byłam z dwoma psami i muszę powiedzieć, że to potrafi wykończyć. Jeszcze z moją kondycją… Pamiętam, że mój dzień wyglądał właśnie tak, że rano jedliśmy śniadanie, potem trening i po treningu kiedy mieliśmy czas wolny od razu szłam spać na dobrą godzinę, po spaniu szłam na spacer z psami, jedliśmy obiad no i wieczorny trening. Zwykle wieczorne treningi zaczynały się koło 18/19. Zdecydowanie były bardziej przyjemne niż poranne, bo słońce już zachodziło i na dworze robił się przyjemny chłodek.
Podczas jednego dnia obozu, Riley udało się zaliczyć zajęcia z fitnessu. Młoda miała niezły problem z ogarnięciem tyłu, dlatego Iwona postanowiła pokazać nam na niej trochę ćwiczeń jakie możemy wykonywać w domu. Oczywiście wzięłam sobie wszystkie rady do serca i regularnie ćwiczymy tyłek.
Również oprócz samego biegania torków, miałyśmy dzień gdzie ćwiczyliśmy target, huśtawkę i slalom. Taka dawka informacji na pewno da mi dużo w przyszłości przy nauce właśnie tych przeszkód.
Nie samą nauką i bieganiem torków żyją psy, a więc na obozie nie mogło zabraknąć spacerków. Pomijając nasze samotne wypady do lasu, udało się także zaliczyć jeden wspólny, długi spacer. Wzięcie jednak na ten spacer Riley na krótkiej smyczy to był poważny błąd. Jeszcze na tamten czas nie miałam pasa biodrowego, więc podczas takiego spaceru miałam wrażenie jakby ręka miała mi zaraz wypaść ze stawu. Fuks natomiast jak zawsze grzecznie tuptał sobie tuż obok mnie.
Wszystkie powyższe zdjęcia: Laura Krupa <3
Niestety jak zwykle wszystko co dobre, szybko się kończy. Te 5 dni zleciało nawet nie wiem kiedy. Tegoroczny obóz był zdecydowanie lepszy niż poprzedni i mam nadzieje, że za rok również będzie jeszcze fajniej :D Wróciłam do domu jak zawsze napełniona pozytywną energią, wiedzą i oczywiście motywacją do dalszych treningów.
Nie mogło również zabraknąć filmu podsumowującego te kilka dni świetnej zabawy <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz